Ostatnio czytając książkę natknęłam się na pewien temat, a mianowicie dotyczący piękna. Nie chcę tutaj pisać, że każdy jest na swój sposób piękny itp.- wszędzie na blogach można o tym poczytać. Mnie zawsze zastanawia jak nas postrzegają inni? Czy naprawdę jesteśmy ładne? Mam wrażenie, że ja sama siebie widzę za każdym razem inaczej. Bywają dni, kiedy się sama sobie podobam, ale są też dni, kiedy wyglądam po prostu paskudnie. Więc skąd mamy tak naprawdę wiedzieć jakie jesteśmy? Od kogo to zależy? Na pewno nie od rodziców, którzy zawsze uważają nas za najpiękniejszych. A więc od chłopaków? Od przyjaciółek? Trudne pytania, ponieważ każdy widzi piękno inaczej.
W książce znalazłam także pewien cytat Audrey Hepburn i całkowicie się z nim zgadzam.
By mieć ponętne usta, zwracaj się do innych życzliwie. By mieć spojrzenie pełne miłości, szukaj w ludziach ich dobrej strony. By być szczupłą, dziel się swoim posiłkiem z cierpiącymi głód. By mieć piękne włosy, pozwól, by dziecko choć raz w ciągu dnia pogładziło cię po głowie. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebować pomocnej dłoni, pamiętaj, że masz ją w zasięgu swoich własnych rąk. Kiedy osiągniesz sędziwy wiek, odkryjesz, że masz dwie ręce: jedną by pomóc samej sobie, i drugą, by pomóc innym. Z upływem lat kobieta staje się coraz piękniejsza. Jej prawdziwa uroda nie tkwi w wyglądzie zewnętrznym, ale odbija się w jej duszy...Ile prawdy jest w tym cytacie! Podziwiam Audrey- nie za jej urodę, ale właśnie za te mądre słowa.
A was też urzekły te słowa? I jak wy postrzegacie siebie patrząc w lustro? Czy macie tak jak ja?