14 sie 2023

Dwa oblicza rajskich plaż


 Jeśli myślicie, że rajskie plaże to tylko przyjemność, to żyjecie w ogromnym błędzie. Pobyt na najpiękniejszych plażach karaibskiego wybrzeża w Kolumbii w sezonie niskim, nie oznacza deszczowej pogody. Oznacza upał i wilgotność, przy której nawet krótki spacer jest jednoznaczny z koszulką, z której można by wyciskać pot jak wodę. Śliczne palmy są nie tylko piękną ozdobą rajskiej plaży, ale też najbardziej zdradliwym schronieniem przed słońcem. Dlaczego zdradliwym? Bo istnieje ryzyko, że spadnie wam na głowę kokos, albo co gorzej- cały liść palmy. Na całe szczęście zwykle jak coś spada, to upada na pusty ręcznik, na którym akurat ludzie nie leżeli, bo poszli zachwycać się kąpielą w turkusowej wodzie. Gdy tylko znajdziesz swój skrawek cienia i chcesz poczuć luksus zaczerpnięcia drzemki, okazuje się, że z podmokłych terenów po twojej prawej stronie, wyłania się krokodyl. Ot tak, wyszedł z wody, choć 3 minuty temu stałaś nad tą wodą i zachwycałaś się jej pięknem i zastanawiałaś się, czy w niej również warto zamoczyć nogi. Chyba tylko rozsądek (bo na pewno nie znak ostrzegawczy, którego w tym miejscu zabrakło) ochronił cię przed współdzieleniem przestrzeni z krokodylem. W koncu nauczeni wyglądem polskiej Wisły wiemy, ze muł rzeczny może się zapadać i to jedyna myśl, która odwiodła mnie od pomysłu zamaczania nóg w rzekopodobnej przestrzeni. Gdy człowiek myśli, ze już nic więcej nie spotka go w parku narodowym i zaczyna się cieszyć, że dziś nie został okradziony przez małpy, to niech poczeka do zachodu słońca. W końcu jak piękne mogą być tu zachody słońca, prawda? Przecież warto zostać i poczekać na plaży na tą czarującą grę świateł! Kto zatem pomyślał, że później z plaży tej trzeba wrócić do domku i że trzeba się przedrzeć przez nieoświetlone drogi rajskich dżungli. A po zmroku przecież budzą sie różne stworzonka i droga wcale nie wygląda tak samo! Nagle w krzakach zaczynają szeleścic kraby wielkości piąstki dłoni i całe szczęście, że boją się nas bardziej niż my ich, bo nie chciałabym takiego spotkać na swojej drodze. Coraz częściej drogę zaczynaja wam też przecinać skaczące żaby i uciekające pająki, które niestety są większe i grubsze niż te europejskie… i warto spojrzeć też pod nogi, bo można nadepnąć na gigantycznego żuka wielkości mandarynki. A co się kryje po bokach ścieżki, w gąszczu zieleni, gdzie światło latarki nie sięga? Nie chcę nawet wiedzieć. Czasem chciałabym się zatrzymać w bezruchu, bo jednak boję się dżungli. Tylko wiem, że nie mogę, bo zostałabym zjedzona żywcem przez różne stworzonka tej pięknej, rajskiej natury. Uff, Kolumbia mnie szybko zmęczyła. Cieszę się, że widziałam to całe piękno, ale nie ukrywam, że cieszę się, że nie zostaję tu dłużej. To przekracza moje granice komfortu i może następnym razem będą one większe. Póki co wiem, że jeśli kiedykolwiek chciałabym zobaczyć Amazonkę, to czeka mnie długa droga pokonywania swoich własnych lęków. Amazonia to miejsce, do którego musiałabym mocno dorosnąć, żeby w ogóle chcieć je zobaczyć. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek do tego dorosnę, czy wraz z wiekiem moja strefa komfortu będzie coraz bardziej zmieniać się na wygodnicką. 



Ale nie zrozumcie mnie źle, do samej Kolumbii chcę wrócić. I to nawet bardzo! Widzę, ile jeszcze wspaniałych miejsc jest w tym rejonie do zobaczenia! A już nie mówiąc o innych miejscach Kolumbii… na mojej top liście na pewno jeszcze jest Medellin czy woskowane palmy w Valle de Cocora! Także, gdy już tu wrócę, to na 3-4 tygodnie na pewno! To co, chcielibyście wybrać się ze mną po raz kolejny do Kolumbii? Dajcie znać w komentarzach. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz