Jak już wiecie z poprzednich postów, byłam na wymianie szkolnej z Francją. Wiele osób pewnie się zastanawia na czym to właściwie polega i spokojnie wszystko Wam wyjaśnię :)
Jak wygląda taka wymiana uczniowska?
Zacznijmy od tego, że każdy polski uczestnik zostaje przypisany do swojego francuskiego korespondenta i u niego będzie mieszkać przez okres wymiany. Następnie zobowiązuje się do przyjęcia swojego Francuza w Polsce i ugoszczenia go. Podczas wymiany uczestniczy się w lekcjach, słucha specjalnie przygotowanych wykładów lub prezentacji, zwiedza pobliskie okolice i przede wszystkim poznaje się kulturę danego państwa.
Na jaką rodzinę ja trafiłam?
Zostałam dopasowana do 16-letniego chłopaka Gautiera i nie ukrywam, że wolałabym dziewczynę, ponieważ łatwiej byłoby mi się z nią po prostu dogadać. W każdym razie Francuz okazał się w porządku i miał niesamowicie sympatyczną rodzinę! Mam wrażenie, że najmłodszy Armand (10 lat) najlepiej mnie rozumiał haha. Zawsze wiedział, co chcę na śniadanie i rozumieliśmy się praktycznie bez słów, ponieważ on mówił tylko po francusku, a ja głównie po angielsku. Bardzo dobrze dogadywałam się także z siostrą mojego Francuza Margeaux (22 lata), która idealnie mówiła po angielsku. Rozmawiałyśmy m.in. jak Francuzi postrzegają Polaków i na odwrót. Wiecie, co się okazało? Tak naprawdę nikt nie myśli o nas źle. Uważają, że jesteśmy bardzo pracowici, a stereotyp, że Polacy dużo piją okazał się błędny- tak myślą o mieszkańcach Rosji! Dowiedziałam się też trochę od Margeaux, że mentalność francuska dotycząca niechęci mówienia po angielsku jest prawdziwa. Francuzi uważają bowiem, że nie mają odpowiedniego akcentu do mówienia w tym języku, więc po prostu się nie uczą. Byłam na jednej z ich lekcji angielskiego i uwierzcie mi, że ze względu na ich wymowę okropnie ciężko było zrozumieć ich wypowiedzi. No, ale jak widać niektórzy umieją tak dobrze angielski jak Margeaux :) W każdym razie wracając do tematu rodziny, to pozostają jeszcze rodzice francuscy. Z nimi dogadywałam się bardzo różnie- nieraz po francusku, czasem po angielsku i bywało też, że na migi. Okazali się naprawdę mili! Mama Gautier nawet zrobiła dla mnie piórnik i notatnik (zdjęcie niżej), a na koniec w podzięce dostałam 3 różne rodzaje wina.
Jak wyglądały posiłki?
śniadanie
Na śniadanie przychodził każdy, kiedy się obudził. Zwykle wszyscy pili pyszną herbatkę, którą mogłabym pić litrami, ale niestety nie miałam okazji znalezienia takiej w Polsce. Jak pewnie słyszeliście Francuzi jedzą śniadania na słodko i tak też jest. Na stole leżały różnego rodzaju pieczywa słodkie i oni po prostu się nimi zajadali (czasem dodając dżem, krem z kasztanów czy nutellę). Moje serce podbiła bułeczka maślana 'brioche' z kawałkami czekolady. Jadłam ją codziennie i nie miałam jej dosyć, aż do końca mojego pobytu. Była przepyszna! Nikt nie jadł żadnej szynki czy serów, a już na pewno nie było jajek.
obiad
Francuzi jadają obiady w szkole lub w pracy. Mają na to specjalną przerwę i z tego co ja zauważyłam, jest to o godz. 12. Wtedy wszyscy uczniowie pędzili do szkolnej stołówki, która swoją drogą przypomina stołówkę z typowych amerykańskich filmów. Na początku taki obiad wydawał mi się świetny, ale szybko przekonałam się, że jedzenie stołówkę nie jest ani trochę smaczne. Raz tylko były frytki i choć bardzo przesolone, to był to i tak najlepszy obiad w szkole jaki jadłam. Doceniłam nasze domowe obiadki!
kolacja
Posiłek ten bardziej przypominał nasz obiad niż kolację i moja rodzina jadała go ok.19/20. Zaczynał się od I dania, którym była zupa (np. ja jadłam krem z dyni). Następnie było II danie i tu już pojawiały się różne opcje. Miałam okazję spróbować zapiekanki ziemniaczanej i warzywnej, spaghetti czy nawet samego kalafiora. Na koniec zawsze był deser. Już pierwszego dnia jadłam makaronsy domowego wyrobu! Pojawiło się też ciasto czekoladowe, różnego rodzaju budynie, a nawet lody! Raz też jedli same owoce na deser. W każdym razie na kolację zawsze niecierpliwie wyczekiwałam i był to zdecydowanie najlepszy posiłek, ale zarazem też najbardziej syty. Z tego co słyszałam od innych, to oni także bywali po nim bardzo objedzeni, do czego my Polacy raczej nie jesteśmy przyzwyczajeni.
A co robiłam w ciągu dnia?
Nasz plan zajęć był tak zapełniony, że nie miałam czasu na nudę. Pierwszego dnia oczywiście zwiedzaliśmy szkołę Mongazon w Angers, która była naprawdę ogromna, ponieważ uczyli się w niej zaczynając od dzieci z podstawówki, a kończąc na uczniach szkoły przygotowującej pod studia. W każdym razie przez kolejne 2 dni mieliśmy parę lekcji ze swoim korespondentem. Byłam na angielskim, filozofii, SVT (nasze połączenie biologii i geografii) i fizyce-chemii. Na SVT robili kompletnie inne rzeczy niż my! Przez 2 godz. zajmowali się doświadczeniami komputerowymi, tzn. brali kawałek trawy, rozcinali ją, dodawali glukozę, naświetlali i później na komputerze pojawiał się automatycznie wykres zależności! My takiego sprzętu nie mamy i pewnie takich rzeczy nie będziemy robić, a jako że jestem na biol-chemie to ta lekcja mnie zainteresowała. Następnie uczęszczaliśmy w różnego rodzaju prezentacjach i wykładach, np. o studiowaniu we Francji, o regionie, w którym się znajdowaliśmy i pojawiła się też prezentacja miasta. Wszystko było w języku francuskim. Któregoś dnia wybraliśmy się też do merostwa (czyli takiego naszego urzędu miasta) i tam zostaliśmy oficjalnie przywitani w Angers, a później poszliśmy pozwiedzać tą piękną miejscowość. W planie mieliśmy też zajęcia sportowe (które były beznadziejne) i wieczorek w szkole, który zaczynał się jedzeniem na stołówce, a kończył tańcami. Podczas naszego pobytu mieliśmy zaplanowane także 2 wycieczki autokarowe, więc uwierzcie mi, że nie było czasu się nudzić. Relacje z tego zwiedzania opiszę w kolejnym poście, ponieważ to również wymaga więcej słów, a nie chcę już tu przynudzać.
Mam wrażenie, że ten post będzie strasznie długi, dlatego pojawią się również kolejne części, w których będzie oczywiście Paryż! ♥ Jeśli macie jakiekolwiek pytania do tego co tu napisałam, chętnie odpowiem -> ask (klik)
Zacznijmy od tego, że każdy polski uczestnik zostaje przypisany do swojego francuskiego korespondenta i u niego będzie mieszkać przez okres wymiany. Następnie zobowiązuje się do przyjęcia swojego Francuza w Polsce i ugoszczenia go. Podczas wymiany uczestniczy się w lekcjach, słucha specjalnie przygotowanych wykładów lub prezentacji, zwiedza pobliskie okolice i przede wszystkim poznaje się kulturę danego państwa.
Na jaką rodzinę ja trafiłam?
Zostałam dopasowana do 16-letniego chłopaka Gautiera i nie ukrywam, że wolałabym dziewczynę, ponieważ łatwiej byłoby mi się z nią po prostu dogadać. W każdym razie Francuz okazał się w porządku i miał niesamowicie sympatyczną rodzinę! Mam wrażenie, że najmłodszy Armand (10 lat) najlepiej mnie rozumiał haha. Zawsze wiedział, co chcę na śniadanie i rozumieliśmy się praktycznie bez słów, ponieważ on mówił tylko po francusku, a ja głównie po angielsku. Bardzo dobrze dogadywałam się także z siostrą mojego Francuza Margeaux (22 lata), która idealnie mówiła po angielsku. Rozmawiałyśmy m.in. jak Francuzi postrzegają Polaków i na odwrót. Wiecie, co się okazało? Tak naprawdę nikt nie myśli o nas źle. Uważają, że jesteśmy bardzo pracowici, a stereotyp, że Polacy dużo piją okazał się błędny- tak myślą o mieszkańcach Rosji! Dowiedziałam się też trochę od Margeaux, że mentalność francuska dotycząca niechęci mówienia po angielsku jest prawdziwa. Francuzi uważają bowiem, że nie mają odpowiedniego akcentu do mówienia w tym języku, więc po prostu się nie uczą. Byłam na jednej z ich lekcji angielskiego i uwierzcie mi, że ze względu na ich wymowę okropnie ciężko było zrozumieć ich wypowiedzi. No, ale jak widać niektórzy umieją tak dobrze angielski jak Margeaux :) W każdym razie wracając do tematu rodziny, to pozostają jeszcze rodzice francuscy. Z nimi dogadywałam się bardzo różnie- nieraz po francusku, czasem po angielsku i bywało też, że na migi. Okazali się naprawdę mili! Mama Gautier nawet zrobiła dla mnie piórnik i notatnik (zdjęcie niżej), a na koniec w podzięce dostałam 3 różne rodzaje wina.
Jak wyglądały posiłki?
śniadanie
Na śniadanie przychodził każdy, kiedy się obudził. Zwykle wszyscy pili pyszną herbatkę, którą mogłabym pić litrami, ale niestety nie miałam okazji znalezienia takiej w Polsce. Jak pewnie słyszeliście Francuzi jedzą śniadania na słodko i tak też jest. Na stole leżały różnego rodzaju pieczywa słodkie i oni po prostu się nimi zajadali (czasem dodając dżem, krem z kasztanów czy nutellę). Moje serce podbiła bułeczka maślana 'brioche' z kawałkami czekolady. Jadłam ją codziennie i nie miałam jej dosyć, aż do końca mojego pobytu. Była przepyszna! Nikt nie jadł żadnej szynki czy serów, a już na pewno nie było jajek.
obiad
Francuzi jadają obiady w szkole lub w pracy. Mają na to specjalną przerwę i z tego co ja zauważyłam, jest to o godz. 12. Wtedy wszyscy uczniowie pędzili do szkolnej stołówki, która swoją drogą przypomina stołówkę z typowych amerykańskich filmów. Na początku taki obiad wydawał mi się świetny, ale szybko przekonałam się, że jedzenie stołówkę nie jest ani trochę smaczne. Raz tylko były frytki i choć bardzo przesolone, to był to i tak najlepszy obiad w szkole jaki jadłam. Doceniłam nasze domowe obiadki!
kolacja
Posiłek ten bardziej przypominał nasz obiad niż kolację i moja rodzina jadała go ok.19/20. Zaczynał się od I dania, którym była zupa (np. ja jadłam krem z dyni). Następnie było II danie i tu już pojawiały się różne opcje. Miałam okazję spróbować zapiekanki ziemniaczanej i warzywnej, spaghetti czy nawet samego kalafiora. Na koniec zawsze był deser. Już pierwszego dnia jadłam makaronsy domowego wyrobu! Pojawiło się też ciasto czekoladowe, różnego rodzaju budynie, a nawet lody! Raz też jedli same owoce na deser. W każdym razie na kolację zawsze niecierpliwie wyczekiwałam i był to zdecydowanie najlepszy posiłek, ale zarazem też najbardziej syty. Z tego co słyszałam od innych, to oni także bywali po nim bardzo objedzeni, do czego my Polacy raczej nie jesteśmy przyzwyczajeni.
A co robiłam w ciągu dnia?
Nasz plan zajęć był tak zapełniony, że nie miałam czasu na nudę. Pierwszego dnia oczywiście zwiedzaliśmy szkołę Mongazon w Angers, która była naprawdę ogromna, ponieważ uczyli się w niej zaczynając od dzieci z podstawówki, a kończąc na uczniach szkoły przygotowującej pod studia. W każdym razie przez kolejne 2 dni mieliśmy parę lekcji ze swoim korespondentem. Byłam na angielskim, filozofii, SVT (nasze połączenie biologii i geografii) i fizyce-chemii. Na SVT robili kompletnie inne rzeczy niż my! Przez 2 godz. zajmowali się doświadczeniami komputerowymi, tzn. brali kawałek trawy, rozcinali ją, dodawali glukozę, naświetlali i później na komputerze pojawiał się automatycznie wykres zależności! My takiego sprzętu nie mamy i pewnie takich rzeczy nie będziemy robić, a jako że jestem na biol-chemie to ta lekcja mnie zainteresowała. Następnie uczęszczaliśmy w różnego rodzaju prezentacjach i wykładach, np. o studiowaniu we Francji, o regionie, w którym się znajdowaliśmy i pojawiła się też prezentacja miasta. Wszystko było w języku francuskim. Któregoś dnia wybraliśmy się też do merostwa (czyli takiego naszego urzędu miasta) i tam zostaliśmy oficjalnie przywitani w Angers, a później poszliśmy pozwiedzać tą piękną miejscowość. W planie mieliśmy też zajęcia sportowe (które były beznadziejne) i wieczorek w szkole, który zaczynał się jedzeniem na stołówce, a kończył tańcami. Podczas naszego pobytu mieliśmy zaplanowane także 2 wycieczki autokarowe, więc uwierzcie mi, że nie było czasu się nudzić. Relacje z tego zwiedzania opiszę w kolejnym poście, ponieważ to również wymaga więcej słów, a nie chcę już tu przynudzać.
Mam wrażenie, że ten post będzie strasznie długi, dlatego pojawią się również kolejne części, w których będzie oczywiście Paryż! ♥ Jeśli macie jakiekolwiek pytania do tego co tu napisałam, chętnie odpowiem -> ask (klik)
*wszystkie zdjęcia są z Angers, wykonane telefonem*
Fajnie wszystko to opisałaś. Chciałabym wziąc udział w takiej wymianie uczniowskiej, z pewnością byłoby to ciekawe doświadczenie. Jaka Francja jest piękna! Dodaję do obserwowanych, bo koniecznie chcę widzieć więcej części z wymiany uczniowskiej :))
OdpowiedzUsuńhttp://natasiak.blogspot.com/
Masz fascynującego bloga! Będę zaglądała, życzę dalszych sukcesów i wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńhttp://mjrm-madeline.blogspot.com/2014/11/hallo-kitty.html zapraszam serdecznie na mój blog, każdy komentarz i obserwowanie jest odwzajemniane. Proszę o klikanie w banery po prawej stronie bloga, to dla mnie bardzo ważne .
Fantastyczne zdjecia :)
OdpowiedzUsuńZawsze chcialam poleciec do Francji :3
Co powiesz na wspolna obserwacje ? :)
kasia-kate1.blogspot.com
zazdroszczę! szkoda że u nas w szkole nie było takich wymian :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :)
Ale cudownie tam miałaś! :)
OdpowiedzUsuńTo musiało być świetne przeżycie ! :) Rewelacyjne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńświetna sprawa i jakie piękne miejsca! :D
OdpowiedzUsuńfashionable-sophie.blogspot.com
O to dowiedziałaś się dużo rzeczy :) nie wiedziałam, że u nich tak trudno z tym angielskim ze wzlędu na akcent! piękne zdjęcia :) u mnie w szkole mamy wymianę z Niemcami :)
OdpowiedzUsuńpatrycja-paulina.blogspot.com-KLIK
Niesamowite ! Być w takim cudownym miejscu ! Ojejku ,ale zazdroszczę :D
OdpowiedzUsuńZ tego co tu napisałaś musiało być we Francji naprawdę super. Bardzo przyjemnie mi się czytało tego posta.
Ciekawie u nich wyglądają posiłki :) Tak opisałaś to swoją ulubioną bułeczkę, że chętnie bym ją zjadła :D
Dziękuję za powiadomienie mnie o tym poście :)
Pozdrawiam
http://with-dreams-of-the-world.blogspot.com
Fajnie, że macie takie wymiany, u nas w szkole jest tylko taka wymiana z Niemcami :<
OdpowiedzUsuńnataa-liiaa.blogspot.com
Jezuuuu, taka wymiana to moje wielkie marzenie! Bardzo chciałabym mieszkać u tamtejszych ludzi i poznać bliżej ich codzienne życie, tym bardziej, że bardzo interesuję się kulturą romańską! :) Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńmój blog- ultradefensless
Ja już niedługo będę na podobnej wymianie tyle że we Włoszech, ogromnie się cieszę i nie mogę sie doczekać. Post cudowny, przeczytałam calutki i z wielkim zaciekawieniem ;)
OdpowiedzUsuńizilleys.blogspot.com
Strasznie zazdroszczę Ci takiego wyjazdu. Osobiście chciałabym na wymianę pojechać do Anglii:)
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię zaprosić na mojego bloga. Dopiero zaczynam więc byłoby miło gdybyś wpadła ♡
http://z-perspektywy-nastolatki.blogspot.com/
Zawsze chciałam uczestniczyć w takiej wymianie !
OdpowiedzUsuńAle chyba nigdy nie dogadałabym się dobrze z Francuzem :)
live-telepathically.blogspot.com kliik
Długi post, a zarazem przemyślany :) Ciekawie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny blog :)
W wolnej chwili zapraszam do siebie:
http://roxyamazinglife.blogspot.com/
Ładnie tam ;)
OdpowiedzUsuńmój blog, gorąco zapraszam ! ♥
Ale swietnie, tez bym chciała wyjechać na wymianę :)
OdpowiedzUsuńKLIKNIESZ W LINK NA KOŃCU TEGO POSTA, Z GÓRY DZIEKUJE KLIK
Ale ci zazdroszczę, zawsze chciałam jechać na taką wymianę :))
OdpowiedzUsuńJeszcze Francja!
wspaniałe zdjęcia <3
justsayhei.blogspot.com
taka wymianan to naprawdę fajna sprawa,chętnie bym się na taką wybrała! :)
OdpowiedzUsuńoleksandra-official.blogspot.com
Chciałabym pojechać na taka wymianę :)
OdpowiedzUsuńharry-czary-mary.blogspot.com
Takie wymiany to naprawdę świetna rzecz, możesz jednocześnie poćwiczyć nad swoim językiem i odwiedzić nowe miejsca. Szkoda, że moja szkoła nie organizuje akcji tego typu :( Miałaś szczęście, że trafiłaś do takiej sympatycznej rodziny :) I cieszę się, że Francuzi nie myślą o nas źle!
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie czytało mi się ten post, czekam na kolejne części :)
http://gloomy-mondays.blogspot.com/
Świetnie to wszystko opisałaś, bardzo ciekawie się czyta. A mamusia tego Francuza jaka kochana, haha. <3
OdpowiedzUsuńhttp://maliinowy-swiiat.blogspot.com
Bardzo mnie zaciekawiłaś!
OdpowiedzUsuńTaka wymiana musi być cudowną sprawą :) W sumie to dobrze, ze jednak ten stereotyp o Polakach nie jest prawdziwy, a co do śniadań to ja bym nie mogła tak na słodko- ale pewnie to kwestia przyzwyczajenia.
Zdjęcia sa bardzo ładne, myślałam, że wykonałąś je jakimś lepszym aparatem a tu telefon- no proszę :)
A i jeszcze ta kolacja- tak dziwnie tyle jeść na noc. Fajnie poznawać inne kultury :)
też byłam na takiej wymianie we Francji;) Już minęło 1,5 roku od kiedy zwiedziłam Francję. A w tym roku w Maju przyjęłam moją francuzkę
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
♡ Nasz blog (Twins Life) - kliik ♡
Ja w tym roku byłam we Francji, w Paryżu ze szkołą. Niestety nie była to wymiana. Bardzo chciałabym jechać na taką wymianę, można się dowiedzieć dużo ciekawych rzeczy, no i oczywiście podszkolić swój angielski :)
OdpowiedzUsuńMój Blog - klik!
nigdy nie byłam na wymianie:)
OdpowiedzUsuńTaka wymiana musi być super sprawą! *.*
OdpowiedzUsuńJeśli będę miała możliwość, na pewno wezmę w niej udział :)
http://dziennik-zuuzu.blogspot.com/
Wszystko świetnie opisałaś czytałam z zaciekawieniem.
OdpowiedzUsuńChciałabym odwiedzić Francję i poznać taką francuską rodzine :)
http://kolorowe-chmury.blogspot.com/(klik)
Widać, że świetnie spędziłaś czas. Ja jeśli wszystko wypali wyjeżdżam na wymianę w maju, do Wielkiej Brytanii. :)
OdpowiedzUsuńCałusy,
http://sylwiaa-m.blogspot.com/
Zawsze mnie ciekawiły te wymiany, więc z przyjemnością przeczytałam post. I mam nadzieję, że też kiedyś wezmę udział w takiej wymianie. A póki co mogę Ci pozazdrościć :D
OdpowiedzUsuńzapraszamm♥
http://madeline-girl.blogspot.com/
oh naprawde super wydaje sie byc taka wymiana;) xx
OdpowiedzUsuńngvyen.blogspot.com
Wymiana to świetna sprawa :) Już sam fakt, że mieszka się w takiej rodzinie i jedyna możliwość kontaktu to własnie obcy język, jest strasznie fajny :) Chciałam w zeszłym roku pojechać na wymianę do Hiszpanii, ale niestety nic z tego nie wyszło :(
OdpowiedzUsuńU nas też byly wymiany. Moja mama jednak się nie zgodziła. U nas dziewczyny przyjechały z Hiszpanii, a angielski mimo wieku 15-u lat, co niektóre miały na poziomie przedszkola :D Dobrze, że miło spędzilaś czas i poznałaś zdanie francuzów na nasz temat:D
OdpowiedzUsuńtalliablog.blogspot.com
Ale Ci zazdroszczę takiej wymiany u mnie czegoś takiego nie ma, ale mam nadzieję, że w mojej nowej szkole się to zmieni :)
OdpowiedzUsuńhttp://girlrauhl-outfits.blogspot.com/
Takie wymiany to pewnie czysta przyjemność! Aż sama bym w czymś takim chętnie uczestniczyła. Szkoda jednak, że niczego takiego u mnie nie ma :/
OdpowiedzUsuń✗ borenium.blogspot.com